czwartek, 25 grudnia 2014

I w głowie tańczyły zaklęcia





I w głowie tańczyły zaklęcia

Sen wynurzył głowę z drugiego oblicza
Drwił nogami wisząc na ścianie
Przemknął intrygą po synapsach włochatych czułków
I po niżej biodra jednym susem
Schował się za krzesłem
I wtedy zegar wybił kolejną godzinę
A bezsilność opuściła ręce

Z głowy wychodziły kwadratowe dzwony
Które krążyły jak samoloty na pasie startowym
Ale to nie był koniec natarczywości
Bowiem jakaś landrynkowa granica
Zatrzasnęła się w sobie jakąś koszmarną wizją dnia
I lękliwe oczekiwanie szarpały betonowymi powieki
Po chwili podniosły się rolety
I słońce uderzyło buławą w twarz

Wtedy to drugie oblicze snu
Gwałtownie spadło na podłogę
I potoczyło się kołem w kole
W stronę ciemnej maszynerii
Wiszącej blado na ścianie
Jednak i tak budzik zagrzmiał w uszach
Jak metalowe wiertła

Nowy dzień zamanifestował swoją obecność
Zdziwienie przecierało oczy
A chłodna podłoga podniosła nogi
I w głowie tańczyły zaklęcia

Sylvek Ed Derech
Foto z internetu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz